niedziela, 5 lipca 2015

VISA APPROVED :-D

Mój najbardziej stresujący dzień w życiu?... Wizyta w Ambasadzie.
Teraz już wiem, że nie miałam się czego bać, ale wtedy chciałam tylko stamtąd wyjść. Najgorsza jest świadomość, że od osoby za okienkiem, zależy to, czy twoje marzenia się spełnią. Ja dostałam taką szansę, ale osoba przede mną, już nie. 

Ale przejdźmy do mojego spotkania :-)

Byłam umówiona na 9:00, więc z Bydgoszczy wyjechałam o 4. Oczywiście i tak byłam później, niż chciałam, bo mój tata zamiast słuchać nawigacji, to pojechał według znaków, które poprowadziły nas dłuższą drogą :p
Przed ambasadę dotarłam około 8:45 i stanęłam w dłuuuuugiej kolejce. Kiedy, w końcu dostałam się do środka, stanęłam w kolejnej kolejce -,- i czekałam, aż miły Pan ( chyba ochroniarz, ale nie jestem pewna ), powie jakie dokumenty muszę przygotować. Podeszłam do stolika, podpisałam dokumenty i poszłam " w lewo i na dół ".

Tutaj już wszystko poszło sprawniej. Pierwsze okienko : sprawdzenie dokumentów, dostałam broszurę z moimi prawami w Stanach. Drugie okienko : rejestracja i odciski palców, dostałam numerek 104. Przeszłam do drugiej części pomieszczenia i czekałam na swoją kolej.

W międzyczasie przeczytałam broszurę i poobserwowałam ludzi podchodzących do okienek. U Pani konsul ( z którą ja rozmawiałam ) co najmniej jedna osoba, nie dostała wizy.

Kiedy nadeszła moja kolej, podeszłam do przemiłej Pani i przywitałam się z największym uśmiechem, na jaki umiałam się zdobyć. Konsul zapytała czy dostałam wyniki matur i czy zdałam. Kiedy powiedziałam, że lecę jako au pair, zaczęłyśmy rozmawiać po angielsku.

O co pytała :
Na jak długo lecę?
Iloma dziećmi będę się opiekować?
Gdzie lecę? Gdy powiedziałam, że do Seattle, to stwierdziła, że na pewno mi się tam spodoba, bo jest tam pięknie.
Co chcę robić po powrocie? Oczywiście iść na studia :-D
Czy opiekowałam się kiedyś dziećmi? Wymieniłam tylko moich kuzynów, bo nie zdążyłam nawet powiedzieć co z nimi robiłam i przeszłyśmy do następnego pytania.
Czy podróżowałam po Europie i poza?
Nie musiałam dawać moich referencji, chociaż jadę do 5 miesięcznego dziecka, ani mówić o moich prawach w Stanach.
Na koniec pogratulowała mi dostania wizy i zdania matur :-)))))

Cała wizyta w Ambasadzie, razem z czekaniem i rozmową trwała 2 godziny. Po obdzwonieniu wszystkich, że dostałam wizę, poszłam na miasto...



Musiałam zrobić zdjęcie ;-D






7 komentarzy:

  1. Fajnie ,że tak sprawnie poszło! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ah, wszyscy się stresują, a tak naprawdę nie ma czym, bo większość au pairek dostaje bez problemu wize ;-) Także teraz pakowanko i do zobaczenia w Seattle! Już mogę Ci powiedzieć, ze tu jest naprawdę pięknie <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że z pakowaniem będzie najgorzej :p Właśnie za każdym razem jak widzę Twoje zdjęcia, to chce już tam być :-D

      Do zobaczenia!

      Usuń